Dlaczego "facet z misją"?
Często słyszę od znajomych - czasem od wierzących, czasem od niewierzących, że zachowuję się jakbym miał jakąś misję.
Jednym razem jest to sytuacja, w której dzielę się moją wiarą, innym razem kiedy z pasją mówię o tym, jak relacja uczniowska wpłynęła na moje życie, a jeszcze innym razem to usilne przekonywanie o ważności małżeństwa i znaczeniu świadomego ojcostwa dla współczesnego społeczeństwa i dla moich rozmówców (ale i dla mnie).
Po usłyszeniu po raz kolejny "zachowujesz się jakbyś miał jakąś misję", uświadomiłem sobie, że to jest prawda. Rzeczywiście jestem facetem z misją. Nie bez znaczenia jest tutaj fakt, że jestem misjonarzem, a więc że nawet z perspektywy formalnej "jestem na misji".
Postrzegam siebie jako "faceta z misją" na przynajmniej 4 obszarach:
- chrześcijanin
- mężczyzna
- mąż i ojciec
- misjonarz
Każdy z tych obszarów to jakiś aspekt mojej osoby, jakaś etykieta i powiązane z nią wyobrażenia czy role. Każdy z nich każe mi zastanowić się co to pojęcie dla mnie oznacza osobiście.
...a że każde z nich oznacza coś szczególnego, to objaśnię je w osobnych wpisach.
Tutaj chciałem tylko oficjalnie potwierdzić, że wiem...
...wiem, że zachowuję się czasem jakbym miał misję. A jest tak dlatego, że taką misję mam i chętnie o niej opowiem.
Mam też przeświadczenie, że na tej misji nie powinienem poruszać się jakbym kopał puszkę wzdłuż drogi czyli chaotycznie i bezrefleksyjnie. Ale i o tym napiszę przy innej okazji.
Żeby było jasne: świadomość tych misji niestety nie oznacza, że związane z nimi role czy zadania wykonuję tak, jak uważam, że należy je wykonać. Czasem wręcz przeciwnie - refleksja nad moją misją jako męża, ojca czy chrześcijanina doprowadza mnie do przykrych wniosków albo wręcz do rozpaczy. Po jakimś czasie jednak - sam albo z pomocą - wstaję i idę dalej w moje pole misyjne.