Do znajomych katolików pisze kaznodzieja protestancki
Drodzy znajomi katolicy,
jako pasjonat ekspozycji Biblii dziś posłuchałem krótkiego kazania jednego z księży ze Świątyni Opatrzności Bożej. Chcę podkreślić, że mój wpis NIE jest antykatolicki, to raczej refleksja nad różnicą w postrzeganiu ważności Biblii na co dzień.
Wszedłem na stronę Świątyni Opatrzności Bożej i od razu dostrzegłem przycisk KAZANIA. Zaciekawiony kliknąłem i wybrałem pierwsze dostępne kazanie.
Pierwsze, co mnie zdziwiło, to krótki czas kazania. Zapomniałem o tym po latach, które minęły od mojej rzadkiej bytności na mszach (od 12 do 31 roku życia ogłaszałem swój ateizm, więc raczej nie bywałem na mszach).
Kazanie, które wysłuchałem miało - łącznie z czytaniem z Ewangelii - mniej niż 5 minut. Dla porównania kazanie, które ostatniej niedzieli było w moim radościańskim Kościele trwało 64 minuty. (było raczej z tych dłuższych). Od czasu nawrócenia przywykłem do rozważań, które trwają 20-30 minut, a niektóre nawet około godziny.
Drugie i najważniejsze, co mnie uderzyło, to BRAK ZWIĄZKU pomiędzy odczytanym tekstem a kazaniem. A właściwie brak związku logicznego, bo związkiem było słowo "post".
Rozważanie dotyczyło fragmentu z Ewangelii Mateusza 9:14-16 i gdybym miał odnieść się do niego w kilku słowach, to musiałbym powiedzieć "kazanie było obok tekstu".
Zawierało kilka różnych refleksji na temat postu, ale NIE O TYM JEST TEN TEKST! Skoro kazanie rozpoczyna się od jakiegoś fragmentu, to powinno ono go wyjaśniać słuchaczom, a być zbiorem myśli nie powiązanych z tekstem.
Ksiądz przez większość swojego krótkiego rozważania dzielił się swoimi refleksjami o poście. Tymczasem fragment, którego dotyczy kazanie NIE JEST O POŚCIE. Tam tylko pada słowo "post", ale w zupełnie innym kontekście. W tym fragmencie Jezus pokazuje, że Jego działalność wymyka się aktywności religijnej i że nie o aktywność religijną Mu chodzi.
Żeby złapać sens tej wypowiedzi Jezusa należałoby przeczytać dłuższy fragment, przy czym absolutne minimum to wersety 14-17. Absolutne minimum. Wtedy łatwo można dostrzec, że Jezus nie mówi tutaj w ogóle o poście, ale o nowości, którą przynosi na świat.
W sumie nie powinienem być zdziwiony.
Nie jestem też oburzony, bo przecież Kościół Rzymskokatolicki to nie jest mój Kościół.
...ale czuję pewien niesmak. Bo mam wrażenie, że miliony polskich rzymskich katolików duchowo głodują, bo ich "nauczyciele Pisma" nie wyjaśniają im Pisma.
Ot i wszystko.
Dla porównania kazanie, o którym piszę ze Świątyni Opatrzności Bożej i kazanie ze Wspólnoty Radość (to długie):
Jakie z tego wnioski?
Uważam, że odpowiedzialnością nauczających w Kościele jest wyjaśnianie Pisma Świętego, a nie dzielenie się luźno powiązanymi myślami okraszanymi luźno związanymi cytatami z Biblii. Dla jasności dodam, że środowiska protestanckie też nie są od tego wolne. Ale z mojego doświadczenia polskiego katolicyzmu widzę, że w parafiach ta plaga zbiera większe żniwo niż w zborach.
Uważam też, że odpowiedzialnością słuchaczy kazań (czy to katolickich mszy czy protestanckich nabożeństw) jest poszukiwanie miejsc, gdzie wyjaśniane jest Pismo Święte. Dostrzeż czy głodujesz, a jeśli tak, to nie narzekaj, tylko szukaj.
Czy to znaczy, że namawiam do przychodzenia na protestanckie nabożeństwa?
Z mojej perspektywy to oczywiste, bo przecież sam to zrobiłem.
Ale przede wszystkim namawiam do odpowiedzialności i do aktywności.
Komentarze
Prześlij komentarz